Historia metamorfozy
Jakub, 3 miesiące!
Dzisiaj chciałem się z Wami podzielić moimi odczuciami i przemyśleniami dotyczącymi ostatnich 4 miesięcy, gdzie pod okiem trenera personalnego przeszedłem swoją transformację, której zwieńczeniem była sesja zdjęciowa.
Moja przygoda z siłownią trwa tak naprawdę już ponad 10 lat.
Imponujące sylwetki gwiazd kina akcji takich jak: Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone, Jean Claude van Damme, zawsze były czymś co mnie inspirowało czy motywowało.
Treningi rozpocząłem jak większość, na własną rękę, korzystając z porad raczkującego wtedy Internetu oraz gazet typu Men’s Health, na których zdecydowanie najbardziej się zawiodłem, naiwnie wierząc w magiczne obietnice z okładki. Wiedząc to co teraz wiem, zdecydowanie pierwsze kroki postawiłbym przy udziale i pomocy trenera. Zaoszczędziłoby mi to wiele lat niepowodzeń. Chociaż z drugiej strony zawsze gdzieś ta wiedza zostaje i może teraz ona procentuje. Tak czy inaczej, z pomocą drugiej osoby zdecydowanie szybciej osiąga się założone cele.
I właśnie po tą pomoc pierwszy raz zgłosiłem się do Maćka. Momentem przełomowym było, gdy zobaczyłem na Facebooku jak jego podopieczna, Val, zdobywa Mistrzostwo Świata w Trójboju siłowym. Pomyślałem sobie, że ja trenuję tyle lat, bez większych efektów, ciągle zmieniając plany i podejścia, a tutaj, „Babcia” pod okiem Maćka odnosi spektakularne rezultaty. Oczywiście bez obrazy dla Val, którą darzę ogromną sympatia i szacunkiem oraz którą mam obecnie przywilej trenować. Polecam również zapoznać się z jej historią, mega dawka motywacji.
Tak więc napisałem do Maćka czy pomoże mi z treningiem oraz „dietą” i oczywiście bez problemu się zgodził. Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać, już po miesiącu sylwetka wyglądała zdecydowanie lepiej, natomiast po kolejnych dwóch osiągnąłem życiową formę. Byłem zaskoczony jak bez magicznych sposobów, a za to z prostym i konkretnym planem popartym konsekwencja, można osiągnąć szybko świetne rezultaty.
Zaskoczeniem było dla mnie nie tylko to jak zmieniła się moja sylwetka, to był dopiero pierwszy krok do zmiany mojego życia. Podczas jednej z rozmów Maciek zapytał czy chciałbym zostać trenerem personalnym na Wyspach. Kiedyś wiele razy chodziło mi to po głowie, ale jakoś nigdy nie wcieliłem marzeń w życie. Teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, dostałem na talerzu całą wizje i plan jak miało by to wyglądać. Nie mogłem podjąć innej decyzji niż się zgodzić.
Ostatnie 3 lata to był dla mnie okres niezwykle intensywnej pracy i rozwoju, a zwieńczeniem były właśnie ostatnie 3 miesiące.
Maciej mimo, że został moim szefem, nigdy nie przestał być moim „trenerem”. Skierował mnie do trenera, który pomógł mi osiągnąć życiowe wyniki siłowe, doradził wybór kolejnego trenera online, dzięki któremu sam stałem się dużo lepszym trenerem, oraz na koniec polecił Owena, trenera który doprowadził mnie do kolejnej życiowej formy i udanej sesji zdjęciowej.
Tak naprawdę wiem ze mając innych trenerów i tak mam za plecami Maćka, który cały czas pcha mnie do przodu, za co jestem dozgonnie wdzięczny.
Trochę się rozpisałem, a miało być tutaj o ostatnich 4 miesiącach. Mimo wszystko, uważam to co się działo wcześniej za bardzo istotne.
Teraz jeśli chodzi o moją transformacje, to może to wiele osób zdziwi, szczególnie tych którzy mówią jak wiele ciężkiej pracy mnie to kosztowało. Z mojej perspektywy to była prosta i łatwa sprawa. Nie zrozum mnie źle, oczywiste, że trenowałem ciężko, jasne, że musiałem dbać o odpowiednie żywienie. Natomiast właśnie te poprzednie lata, teraz zaprocentowały i wystarczyło się tylko trzymać założeń, nic więcej, proste.
Jestem pewny, że duży wkład w to, że bez problemu radziłem sobie z deficytem kalorycznym, było pól roku spędzone na popularnej diecie ketogenicznej. Więcej o moich doświadczeniach z tą dietą i przemyśleniach na jej temat opiszę w osobnym wpisie na blogu.
Mimo, że obecnie jestem na diecie z większą zawartością węglowodanów (ponieważ tak mi doradził trener i zapewnił ze w ten sposób odniosę większe korzyści), dalej korzystam z tego co nauczył mnie czas spędzony na diecie keto. Lepiej toleruje węglowodany, dalej nie mam zachcianek, jedzenie wciąż w większości traktuje głownie jako paliwo, od czasu do czasu nadając mu wymiar społeczny czy rozrywkowy.
Interesujące zarówno dla mnie jak i mojego trenera było również to, że im miałem mniej jedzenia i kalorii, głownie węglowodanów, tym łatwiej było mi się trzymać planu. Dodam jeszcze, że podczas pierwszej transformacji, naprawdę trzymałem się 100% założeń, nie było żadnych słodyczy i żadnego alkoholu. Teraz sam pracuje jako trener i uczę swoich podopiecznych, że najważniejszy jest umiar i balans, oraz ze można pozwolić sobie na wszystko, jeśli wiemy kiedy i w jakiej ilości to wkomponować.
Tak więc, w ciągu tych 3 miesięcy pojawiała się u mnie pizza, burgery, lody, piwo, drink, donuty czy inne słodkości. Mógłbym się obejść bez tego, ale chciałem udowodnić, że to czego uczymy ma sens, że naprawdę od czasu do czasu można zjeść sobie coś co naprawdę lubimy, spędzić fajnie czas z bliskimi, niekoniecznie odmawiając sobie( a przy okazji innym) wszystkiego. Z pewnością moja sylwetka nie nadawałaby się na scenę i zawody, natomiast jest osiągalna dla każdego, wystarczy być konsekwentnym i trzymać się planu, który naprawdę nie musi być żadną restrykcyjna diet. Można jeść to co się lubi i mieć fajną formę oraz być zdrowym. Balans i umiar są tutaj kluczowe.
Jeszcze parę słów o treningu, zdecydowanie o ironio ,tej trudniejszej części mojej metamorfozy. O ile jedzenie nie sprawiało mi żadnych problemów, o tyle na treningi z Owenem jechałem zawsze z lekka dozą niepewności i ekscytacji dotyczącej tego co się wydarzy na kolejnej sesji. Na konsultacji powiedziałem mu, że jestem ciekaw jak daleko mogę dojść, jeśli będę miał obok kogoś kto wyciśnie ze mnie cały mój potencjał. Zdecydowanie zaspokoił moją ciekawość z nawiązką.
To były najcięższe treningi w całym moim życiu, natomiast po raz kolejny, nie jest to dla mnie jednoznaczne z ciężka praca, ponieważ to dla mnie żaden wyczyn jechać na trening. Co prawda, ciężko się z niego wracało, ale jestem pewny, że rozumiesz co mam na myśli.
Sesja zdjęciowa już za mną, było to fajne doświadczenie i dobre zwieńczenie całego tego okresu. Zdjęcia wyszły zdecydowanie lepiej niż się spodziewałem. W ciągu 4 miesięcy zredukowałem wagę o 6 kg, poziom tkanki tłuszczowej spadł z 11% na 7%.
Jeszcze na koniec, żeby nie wyglądało to tak łatwo i kolorowo. Bez wdawania się w szczegóły, po około 3 tygodniach treningów, pojawiły się problemy zdrowotne, wizyta w szpitalu i kompleksowe badania. Na szczęście nic nie wykryto i po kolejnych 3 tygodniach przerwy wróciłem do pełnej sprawności i zdążyłem przygotować się do sesji zdjęciowej.
Teraz czas na kolejną przygodę, a raczej powrót do poprzedniej. Mam trochę niedokończonych spraw z trójbojem siłowym, więc dalej pod okiem Owena, będę starał się poprawić swoje rekordy życiowe.
Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że tak naprawdę wcale nie dostałem jakiejś magicznej diety, której sam bym sobie nie przygotował. Nie było również niesamowitego treningu, którego sam bym nie wymyślił. Prostota i podstawy.
A jednak to i pomoc drugiej osoby, świadomość ze ma się kogoś kto prowadzi Cię do celu, zdecydowanie przyspiesza cały proces. Teraz po latach żałuję, że wcześniej nie zatrudniłem trenera, jak i nie wyobrażam sobie kontynuowania mojej przygody bez niego.
Zdecydowanie polecam każdemu spróbować. Nie każdy trener jest taki sam, nie dla każdego dany trener będzie odpowiedni, natomiast warto szukać swojego, dzięki niemu stajemy się lepszymi dużo szybciej i łatwiej, a chyba o to w tym wszystkim chodzi.
-Jakub